Kraj rodzinny, ściśle mówiąc, kraj w którym przeżyliśmy lata swego dzieciństwa, nie jest żadnym krajem geograficznym, ale mnóstwem miejsc i tajemniczych zakątków, z którymi mieliśmy do czynienia, gdy byliśmy młodzi. - Karel Čapek, czeski pisarz
Kiedy, jako nauczyciele szkoły podstawowej w Małocicach, przystępowaliśmy do współfinansowanego z Funduszy Europejskich projektu Z mazowieckiej szkoły w wielki świat nie wiedzieliśmy dokładnie, jakie efekty przyniesie. Ten projekt unijny, prócz matematyczno-przyrodniczych, rozwija również kompetencje społeczne i obywatelskie. W ramach zajęć społecznych bardzo chcieliśmy się dowiedzieć więcej o swojej okolicy, poznać ją, polubić i czegoś o niej nauczyć. Na pierwszym spotkaniu projektu zatytułowanego ,,W zgodzie z naturą i tradycją-krajobraz kulturowy mojej okolicy” wspólnie zastanawialiśmy się nad tym, co sprawia, że jesteśmy dumni z miejsca, w którym mieszkamy, co przyciąga tu rowerzystów, tych, którzy trzymają tu konie, jakie atrakcje pokazalibyśmy turyście. Na liście propozycji pierwsze miejsce zajął Fort V w Dębinie.
I uczniowie, i miejscowi nazywają go ,,bunkrami”. Dziś, po dwóch niezwykłych wyprawach do tego tajemniczego i nieco zapomnianego miejsca, wiemy, że bunkier” jest nazwą potoczną, nieużywaną w fachowej terminologii fortyfikacyjnej i powinno się nazywać tę budowlę dziełem fortecznym czy fortyfikacją.
Pierwsza piesza wycieczka do fortu była niesamowicie ekscytująca, bowiem nikt z uczestników dokładnie nie wiedział, gdzie on jest. Błądziliśmy po lesie, szukając fosy, która doskonale zapada w pamięć i, jak się potem dowiedzieliśmy, otaczała jeszcze tylko jeden fort. Fort V ("Dębina") - od którego dzieli nas tylko 20 minut marszu spod szkoły w Małocicach – to jeden z kilku fortów wchodzących w skład pierwszego (wewnętrznego) pierścienia wokół Twierdzy Modlin. Fort VI w Małocicach został zupełnie zniszczony, jednak w dobrym stanie zachował się Fort VII w Cybulicach Małych, który ma rozległy, ciekawy system potern, a w jego koszarach szyjowych do dziś można znaleźć oryginalne, kolorowe, pisane cyrylicą napisy.
Koszary szyjowe fortu dębińskiego zostały wysadzone przez Rosjan 1915 roku, mimo to nadal robi on niesamowite wrażenie, gdy się go ogląda z zewnątrz, a jeszcze większe, gdy z latarką penetruje się jego niskie i ciemne korytarze. Został zbudowany w latach 80.XIX wieku i nie zobaczymy już żadnych elementów ceglanych. Przed I wojną zmodernizowano go i wzmocniono betonem. 80 % jego powierzchni stanowią popękane betonowe bloki długich koszar szyjowych, dziś mocno porośnięte drzewami. W całości zachowała się jedynie piękna kaponiera czołowa w przeciwskarpie oraz wał fortu i malownicza, głęboka, wodna fosa. Kaponiera jest uskokowa, ma dwie kondygnacje. Znajdują się w niej efektowne poterny (korytarze) prowadzące do nieistniejącej dzisiaj wieżyczki obserwacyjnej oraz do stanowisk ogniowych w kaponierach służących do obrony fosy. Wiosną i latem można tu spotkać wiszących na linach wspinaczy zdobywających kaponierę czołową. Miejsce to jest dobrze znane w środowisku taterniczym, podobno trenowała tu również Wanda Rutkiewicz.
Druga wyprawa do Fortu V była już powrotem do naszego miejsca. Szliśmy pewniej, żeby się więcej o nim dowiedzieć i móc wejść do środka. O jego dokładnym kształcie, funkcji, przyczynach zniszczenia i innych tajemnicach Fortu V Twierdzy Modlin zgodził się opowiedzieć pan Andrzej Skolik, prywatnie pasjonat historii, rekonstruktor, redaktor portalu społecznościowego www.dobroni.pl.
Pan Andrzej wprowadził nas w świat schronów, fortyfikacji i wszystkiego, co się z tym wiąże. Pojawiły się nieznane wcześniej terminy: tradytor, poterna, esplanada, kaponiera, tak charakterystyczne dla architektury militarnej. Spotkanie rozpoczęła krótka prezentacja elementów umundurowania żołnierzy carskich z lat pierwszej wojny światowej, czyli czasów świetności modlińskich fortyfikacji. Ciekawostkę wzbudził zrekonstruowany naramiennik, zwany z rosyjska „pagonem”, z literką „H”. Litera „H” w alfabecie rosyjskim, to „N”, a to oznaczało skrót od rosyjskiej nazwy twierdzy Modlin, czyli „Nowogeorgiewsk”.
Z panem Andrzejem w roli przewodnika weszliśmy do podziemi Fortu V. Było trochę przeciskania się przez betonowe gruzowiska, trochę pełzania na kolanach przy świetle latarek. Nasz przewodnik zwracał uwagę na szczegóły konstrukcyjne fortu, do czego służyły otwory strzelnicze wewnątrz korytarzy, jak była urządzona izba bojowa, a jak schron pogotowia bojowego. Dostaliśmy niecodzienną lekcję historii połączoną z lekcją architektury, tyle że militarnej.
Wszyscy mieliśmy poczucie, że oglądamy coś wielkiego w rozmiarach, zapomnianego i niewystarczająco dobrze znanego. I miłośnicy historii, i przyrody mogą, tak jak my, wpisać Fort V w Dębinie na listę swoich ulubionych miejsc w okolicy. Wracaliśmy do szkoły w przekonaniu, że ta tajemnicza, porośnięta lasem fortyfikacja warta jest pokazywania, opisania, odwiedzania, a na pewno warta jest, by o niej wiedzieć i umieć o niej mówić.
Wielkie podziękowania za pomoc należą się tacie Zuzi i Kuby, panu Cezaremu Tołczykowi, który towarzyszył nam w wyprawie do Fortu V w Dębinie.
tekst i zdjęcia: pani Magda Poziemska