Wycieczka do Szczecina  i na wybrzeże Bałtyku

            W poniedziałek 5 maja o świcie wyjechaliśmy na długo wyczekiwaną wycieczkę. Mimo że trasa była długa, bo mieliśmy do pokonania nieco ponad550 km, już o 14.00 byliśmy w Szczecinie. Zwiedzanie tego portowo-stoczniowego miasta zaczęliśmy od wejścia do największego cywilnego podziemnego schronu  w Polsce z okresu II wojny światowej.  Za niepozornymi czerwonymi drzwiami w przejściu podziemnym dworca kolejowego kryje się niemiecki schron przeciwlotniczy, który podczas nalotów bombowych mógł schronić 5 tys. osób. Po wojnie przebudowano go na schron przeciwatomowy. Prócz precyzyjnych oznaczeń schodów, drzwi, wielu informacji w języku niemieckim i ryku syreny alarmowej, wrażenie zrobiły na nas świecące w ciemnościach ściany (farba fosforowa). Wizyta w schronie, zdjęcia pokazujące piękno przedwojennego Szczecina i opowieści pani przewodnik pozwoliły nam zrozumieć pewien brak harmonii w zabudowaniach miasta, w którym obok monumentalnej architektury z gmachem Muzeum Narodowego i piękną Akademią Morską na czele, mieszają się szare blokowiska. Podczas spaceru po mieście łatwo zauważyć, dlaczego Szczecin bywa nazywany pływającym ogrodem. Znajduje się tam aż 16 parków, spośród których jeden (Jasne Błonia) odwiedziliśmy późnym wieczorem, by wśród miejscowych biegaczy podziwiać uroczo oświetloną aleję platanową (Platany to duże drzewa, których charakterystyczną cechą jest dziwnie łuszcząca się i różnokolorowa kora).  Jeszcze pierwszego dnia udało nam się pospacerować alejkami Cmentarza Centralnego w Szczecinie, który jest jednocześnie największą w Polsce nekropolią, ale i parkiem, po którym można jeździć rowerem i biegać.            

                Kolejnego dnia wycieczki wjechaliśmy windą na wieżę najważniejszego kościoła w Szczecinie, bazyliki archikatedralnej św. Jakuba należącej do dzieł gotyku ceglanego. Z niej roztacza się widok na Stare Miasto, parki Szczecina i dźwigi portu rzeczno-morskiego usytuowanego na Odrze, po której odbyliśmy też krótki rejs.

               Następnym etapem wycieczki były położone na wyspie Wolin Międzyzdroje i tam dopiero przywitaliśmy się z Bałtykiem. Ci bardziej stęsknieni za latem, całkowicie zanurzyli się w dwunastostopniowej wodzie. Całe popołudnie cieszyliśmy się niemal pustą plażą, przespacerowaliśmy do molo na lody i gofry, żeby wrócić na kolację do ośrodka przez Międzyzdroje, które przed sezonem są nieco uśpione i goszczą jedynie miłośników nadmorskiej przyrody (miasto graniczy z Wolińskim Parkiem Narodowym). 

               Niesamowitą atrakcją trzeciego dnia wyjazdu było wdrapanie się na najwyższą na polskim wybrzeżu Bałtyku i najwyższą na świecie ceglaną latarnię morską w Świnoujściu. Potem czekała nas przeprawa promem na wyspę Uznam, gdzie mieszka 80% mieszkańców Świnoujścia, które jest jedynym miastem w Polsce leżącym na kilkudziesięciu wyspach. Zamieszkane są jednak tylko trzy (Uznam, Wolin i Karsibór). Jedyną łączność pomiędzy wyspami Wolin i Uznam stanowią przeprawy promowe, stąd też mieszkańcy wyspy Uznam mają prawo czuć się prawdziwymi wyspiarzami.

               Niewielu Polaków wie, że właśnie na wyspie Wolin w miejscowości Zalesie rozpoczęto prace nad jedną z trzech niemieckich broni odwetowych, zwaną V3. Jest to działo, w którym prędkość pociskowi nadawały boczne eksplozje, wywoływane kolejno w miarę poruszania się stuczterdziestokilogramowego pocisku wewnątrz lufy mierzącej 120 metrów. Układ tego ogromnego urządzenia ilustrują jego niemieckie kryptonimy: Pompa Wysokociśnieniowa i Stonoga. Dzisiaj w Zalesiu można oglądać betonowe podpory dział V3 i odwiedzić niewielkie muzeum mieszczące się w dawnym składzie rakiet, gdzie prawdziwi miłośnicy historii dzielą się swoją wiedzą i pasją.  

                 Wycieczka do Wolińskiego Parku Narodowego to oczywiście też gratka dla miłośników przyrody. Niezwykłym punktem na mapie Parku jest Jezioro Turkusowe, które naprawdę wygląda jakby woda w nim była zafarbowana.

                Największe atrakcje kolejnych dni czekały na nas w Centrum Edukacji i Promocji Regionu w Szymbarku, gdzie zobaczyć i usłyszeć można wiele ciekawostek nie tylko związanych z Kaszubami. To tu znajduje się najdłuższa deska na świecie, największy fortepian świata, podziemna rekonstrukcja partyzanckiego bunkra, należącego w czasie okupacji do TOW Gryf Pomorski. W prawdziwym domu Sybiraka przywiezionym spod Irkucka wysłuchać można opowieści o warunkach życia polskich zesłańców i oczywiście o niesamowitych losach niedźwiedzia Wojtka, który otrzymał w wojsku stopień kaprala i przewędrował z żołnierzami gen. Andersa z Iranu do Wielkiej Brytanii. Wizerunek niedźwiedzia Wojtka z pociskiem w łapach do dzisiaj  jest symbolem 22 Kompanii.

                 Te ekscytujące pięć dni minęło bardzo szybko, ale nieprędko zapomnimy widok klifów nadmorskich, anegdoty przewodników, długie wędrówki po Szczecinie, i jeszcze dłuższy marsz po wydmach Słowińskiego Parku. Warto wspomnieć, że wybrzeże w maju jest czystsze i spokojniejsze tak, że mogliśmy w pełni nacieszyć się plażą i morzem. Można się nawet zanurzyć w wodzie, trzeba się tylko cieplej ubrać przed wejściem (zdj.). 

      

,,Tym, którzy chcą zobaczyć ruchowe wydmy, radzę włożyć wygodne buty, ponieważ idzie się ciężko, ale warto”. – Eryk Czernicki.

 

,,Wycieczka nad morze bardzo mi się podobała. Uważam, ze była najciekawszą szkolną wycieczką, na której byłem. (...) Ciekawy doświadczeniem było zwiedzanie domu do góry nogami znajdującego się w Szymbarku. Trudno po nim chodzić, gdyż ma się wrażenie, że zaraz się można przewrócić. (...) Na koniec duże wrażenie zrobiło na mnie zwiedzanie schronu przeciwlotniczego i prezentacja nalotu bombowców. Pan przewodnik opowiedział bardzo ciekawą historię o niedźwiedziu Wojtku, który nosił pociski. Szkoda, że tak szybko minęło te pięć dni”. – Krystian Bogucki

 

                                                                                                                                            Magda Poziemska